Na parkingu stało już dużo aut. Jedno z nich należało do mojego brata. Rose i Thomas szli kilka kroków przed nami, trzymając się za ręce. Z daleka dało się słyszeć głośną muzykę, puszczaną przez Dj'a. Kiedy weszliśmy na salę, większość uczniów szalało już na parkiecie. Pojedyncze osoby, lub pary podpierały ściany i albo rozmawiali, albo pili poncz. Szybko straciłam z oczu moich przyjaciół zostając tylko z jednym-Dylan'em.
-Napijesz się czegoś?-zapytał, na co pokręciłam przecząco głową.
-Oh, Alex.-usłyszałam denerwujący głos Ashley.-Wyglądasz...zresztą nie ważne. Cześć Dylan. Może zatańczymy?-blondynka chwyciła go za nadgarstki i pociągnęła za sobą w stronę parkietu.
Po chwili zniknęli w tłumie bawiących się nastolatków.
Stałam sama obserwując innych.
-Zatańczymy?-usłyszałam nagle.
Obróciłam się do tyłu i zobaczyłam szczerzącego się Alana.
-Nie sądzę, żeby był to dobry pomysł...
-Odmowy nie przyjmuję.-powiedział i objął mnie w pasie, prowadząc na parkiet.
Chłopak położył swoje dłonie na moich biodrach, a ja moje na jego ramionach. Kołysaliśmy się wolno w rytm muzyki.
-Wiesz, zawsze mi się podobałaś.-powiedział Alan.-Jesteś inna niż te wszystkie dziewczyny. Miła, piękna i taka... niewinna.-ostatnie słowo wyszeptał do mojego ucha, a po moim kręgosłupie przeszedł dreszcz.-Niejeden cię pożąda.
-Muszę iść.-powiedziała i szybko odeszłam od chłopaka.
-Alex! Tutaj jesteś!-Ashley szła w moim kierunku.-Dylan cię wszędzie szuka. Poszedł do sali matematycznej.
Zmarszczyłam brwi, ale poszłam do wskazanej sali. Było w niej całkowicie ciemno i z całą pewnością nikogo tu nie było. Drzwi za mną się zatrzasnęły i ktoś zamknął je na klucz.
~ASHLEY~
-Na reszcie.-powiedziałam zadowolona.-Ta mała suka zajdzie mi z drogi. Powiedziałaś Dylan'owi, że Alex jest w sali od angielskiego?
-Co?-oczy Hope zrobiły się dwa razy większe.-Przecież, to ją miałyśmy zamknąć w sali od angielskiego, a go w matematycznej. Taki był plan.
-Ty kretynko!-krzyknęłam.-Miało być na odwrót!
Warknęłam zła i zacisnęłam zęby.
-Jaki problem? Idź i otwórz im drzwi.-powiedziała wzruszające ramionami.
-Taki problem, że ja nie mam klucza. Alan ją tam zamknął i pojechał już do domu. Nie wiem gdzie dał klucz.
-A zapasowy?
-Ma woźny. Idź po niego!-krzyknęłam do blondynki, a ona wystraszona szybkim krokiem ruszyła do gabinetu woźnego.
Westchnęłam odgarniając swoje włosy do tyłu i weszłam na salę, gdzie impreza trwała w najlepsze. Dylan będzie mój! Sprawię, że ta mała idiotka, Alex będzie cierpieć tak samo, jak ja w 6 klasie! Zniszczenia ją i wszystko to, na czym jej zależy. Tak samo jak ona, zniszczyła naszą przyjaźń...
~ALEX~
Waliłam w drzwi jak głupia i krzyczałam, żeby ktoś mnie wypuścił. Nagle usłyszałam czyjś głos wypowiadający moje imię. Moje wszystkie mięśnie spięły się, a palce zacisnęły w pięści. Obróciłam się w drugą stronę, chociaż w ciemności i tak nic nie widziałam.
-Alex?-usłyszałam ponownie.
Tym razem głos wydawał mi się bardziej znajomy.
-Dylan?
Czyżby Ashley jednak nie kłamała? A może jej kolejny 'genialny' plan nie powiódł się?
-Co ty tutaj robisz?-zapytał.
Słyszałam jego kroki, a chwilę potem poczułam jego rękę, na swoim nadgarstku.
-Ashley powiedziała, że czekasz tutaj na mnie.-wytłumaczyłam.
-Mnie przyprowadziła tutaj jej koleżanka i powiedziała, żebym zaczekał. Szukałem cię.-powiedział.
Po jego słowach zapanowała cisza. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć. Dobrze, że było ciemno, bo brunet nie mógł zobaczyć zakłopotania i rumieńców, które właśnie malowały się na mojej twarzy. Nagle jego dłonie znalazły się na mojej talii. Przyciągnął mnie do siebie, sprawiając, że mój rozgrzany policzek zetknął się z jego klatką. Słyszałam jak wolno i rytmicznie bije jego serce. Czułam, jak jego klatka unosi się i opada, kiedy nabierał powietrza.
-To chyba nie jest zbyt udany wieczór.-powiedział nagle przerywając ciszę.
W tak idealnej ciszy jego głos był jeszcze bardziej głęboki i seksowny, niż zazwyczaj.
-Tak.-westchnęłam.
-Wtedy u mnie, kiedy prawie, no wiesz...-zaczął niepewnie.-Tak na prawdę chciałem...
Jego wypowiedź przerwały skrzypiące drzwi, w których stanął woźny.
-A wy co tu robocie dzieciaki?-zapytał.-Rozumiem, że chcieliście mieć chwilę prywatności, hmm?
Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nadal stoję przytulona do O'Briena.
-Można tak powiedzieć.-burknął chłopak.
-Wychodźcie. Muszę zamknąć wszystkie sale. W końcu, są wakacje.-powiedział uśmiechnięty.
Wyszliśmy z sali i poszliśmy na dwór.
-Chciałem ci powiedzieć, że...-zaczął brunet, ale jego wypowiedź znów została przerwana.
-Boże, biegam po całej szkole jak szalona i was szukam.-powiedziała Rose.-Thomas z Evan'em chcieli już wywieszać listy gończe. Gdzie byliście?
-Nieważne.-powiedziała wywracając oczami.-Stało się coś?
-Nie, ale następnym razem, kiedy będziecie chcieli zniknąć bez słowa, może nas uprzedzicie, co?-zapytała brunetka.
Dylan zaczął się śmiać, a ja spojrzałam na przyjaciółkę, jak na idiotkę.
-Okej Rose. Następnym razem uprzedzony was.-powiedziała sarkastycznie.
-Wracajmy na salę. Robi się chłodno.-powiedziała Craven.
Weszliśmy za nią do budynku, gdzie od razu stanął przy mnie Evan.
-Boże, gdzie byłaś?-zapytał spanikowany.
Westchnęłam i nic mu nie odpowiedziałam.
Usiadłam przy jednym z wielu stolików i nalałam do szklanki trochę ponczu. Reszta moich przyjaciół przysiadła się.
-Ej, mała...-zaczął mój brat.
-Mała, to jest twoja pała, a ja po prostu jestem niska, okej?-powiedziałam.
Brat pokazał mi środkowy palec i udał obrażonego, a wszyscy wybuchli śmiechem.
-Idę do łazienki.-powiedziałam i wstałam z krzesełka.
Wolnym krokiem szłam w stronę toalety, kiedy nagle poczułam jak ktoś szarpie mnie za włosy. Widok rozwścieczonej Ashley wcale mnie nie zdziwił.
-Czego chcesz?-warknęłam.
-Nie pozwolę na to, abyś znowu zniszczyła moje życie, więc lepiej odczep się od Dylan'a!-krzyknęła, a kilka osób spojrzało się na nas dziwnym wzrokiem.
-Znowu? Jakbyś nie zauważyła, to ty niszczysz moje życie!
-Nie pamiętasz co się stało w 6 klasie.-stwierdziła. -Obie byłyśmy gwiazdami tej szkoły. Dopóki nauczycielka nie kazała ci się przesiąść do Rose. Z dnia na dzień przestałaś się do mnie odzywać, a ja nie wiedziałam, o co ci chodzi. Wszyscy nagle odwrócili się ode mnie. Nie wiesz, jakie to uczucie. Kiedy poznałam Hope nie byłam w stanie zaufać już nikomu tak jak przedtem ufałam tobie.-powiedziała, a łzy napłynęły jej do oczu.
-Co ty bredzisz? Skończyłyśmy się przyjaźnić w 3 klasie, kiedy chłopacy zaczęli się za tobą oglądać. Totalnie mnie olałaś.
-A no może faktycznie źle to zapamiętałam.-powiedziała i wzruszyła ramionami.
-W co ty, do jasnej cholery grasz, hmm?-zapytałam.
-Zniszczę cię.-powiedziała przechodząc obok mnie z uśmiechem.
W moich oczach pojawiły się łzy. Już dłużej tak nie mogę... Nie wytrzymam kolejnych docinek i wyzwisk ze strony Ashley! Mam jej dość. Za co ona mnie tak nienawidzi? Co jej do jasnej cholery zrobiłam!? Zrezygnowałam z pójścia do toalety.
-Alex, wszystko w porządku?-zapytał Dylan łapiąc mnie za ramię.
-Nic mi nie jest.-warknęłam i wyszłam ze szkoły.
Szybkim krokiem szłam w stronę domu. Z moich oczu wciąż leciały łzy. W połowie drogi ściągnęłam ze stóp niewygodne szpilki i szłam na boso. Po chwili byłam już w domu. Głośno trzasnęłam drzwiami, prawdopodobnie budząc rodziców. Weszłam schodami na górę, a na korytarzu stał tata z kijem od bejsbola w ręce, a za drzwiami do sypialni kryła się mama.
-Co wy robicie?-zapytałam cały czas patrząc w dół.
Nie chciałam, żeby zobaczyli, że płakałam, jednak przed mamą nie da się niczego ukryć.
-Córciu, płakałaś?-zapytała i podeszła do mnie, aby mnie przytulić.
-Chcę pobyć sama.-powiedziałam i weszłam do mojego pokoju.
Dokładnie zamknęłam za sobą drzwi i rzuciłam buty pod łóżko. Podeszłam do okna i patrzyłam w ciemną przestrzeń. Nie umiem poradzić sobie, tak jak Rose. Słowa Ashley mnie bolą i nie potrafią tak po prostu po mnie spłynąć. Kolegowałyśmy się kiedyś, to prawda. A nawet więcej. To była przyjaźń. Ale kiedy Ash ściągnęła aparat z zębów, zaczęła prostować włosy i ubierać się w ubrania, które odsłaniały więcej niż powinny, chłopcy zaczęli się nią interesować. Zostawiła mnie. Gdyby nie Rose, nie miałabym nikogo. Kocham ją jak siostrę i wiem, że ona nigdy nie zrobiła by mi takiego świństwa. Kolejne słone krople spłynęły po moim policzku.
-Alex?
Obróciłam się gwałtownie w stronę drzwi, gdzie zobaczyłam Dylan'a.
-Co ty tu robisz?-zapytałam ocierając oczy.
Pewnie wyglądałam już jak panda w rozmazanym makijażem i oczami czerwonymi od płaczu.
-Martwiłem się o ciebie.-powiedział i podszedł do mnie.
-Niepotrzebnie.
-Co się stało?
-Nie chcę cię zanudzić na śmierć.-wzruszyłam ramionami.
-Opowiadaj.-powiedział siadając na łóżku.
Westchnęłam cicho i usiadłam obok niego. Opowiedziałam mu całą historię o mnie i Ashley.
-Nie przejmuj się nią.-powiedział i opiekuńczo objął mnie ramieniem.
Po chwili wstał i wyciągnął z kieszeni spodni telefon. Włączył jakąś wolną piosenkę i odłożył urządzenie na moją szafkę nocną. Ujął moją dłoń i pociągnął w górę, abym wstała. Swoje dłonie umieścił na moich biodrach i zaczął wolno się kołysać.
-Co robisz?-zapytałam.
-Na balu nie zdążyłem z tobą zatańczyć.-powiedział i posłał mi szeroki uśmiech, na co odpowiedziałam tym samym.
-Alex...-odezwał się po chwili.
-Nic nie mów. Jest idealnie.-powiedziałam i mocno go przytuliłam.
***
Jeju, dziękuję za ponad 1000 wyświetleń i wszystkie opublikowane komentarze ❤❤
Jesteście wspaniali, serio. ☺
Następny rozdział postaram dodać się szybciej ☺
Do następnego ✌✌