niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 21


Przylgnęłam do niego tak mocno, że trudno było mi złapać oddech. Czułam, że dla O'Briena ta chwila wiele znaczy, bo w każde muśnięci warg wkładał tyle energii, jakbym zaraz miała zniknąć, a pocałunek mógł sprawić, że mnie przy sobie zatrzyma. Nasze języki walczyły o dominację. Nie myślałam w tej chwili co robię. Nie myślałam o Paul'u czy o kimkolwiek innym. Liczył się tylko ja i on. Świat wokół nas był bez znaczenia. W końcu oprzytomniałam i  odepchnęłam od siebie bruneta lekko, ale stanowczo. Nasze twarze nadal dzieliły zaledwie milimetry, a ja mogłam poczuć ciepło jego oddechu na swoje skórze. Było pomieszane z dymem papierosowym i miętową gumą. 
-Chodźmy już.-wyszeptałam.
To jedyne słowo, na które było mnie stać w tym momencie. Byłam oszołomiona tym, co zrobiłam. To nie powinno się zdarzyć, ale podczas tego pocałunku uświadomiłam sobie jedno...
Kocham Dylan'a i od zawsze mi się podobał. Oczywiście, do Paul'a też czuję coś więcej. Jednak kiedy całuje go, nie ma tego czegoś, tych motyli w brzuchu gotowych do odlotu, tej namiętności.
-O czym myślisz?-zapytał Dylan wyrywając mnie z zadumy. 
-O tym co właśnie zaszło.-powiedziałam.
-Co z tym zamierzasz zrobić? 
-Nie wiem, Dylan. Naprawdę nie wiem. Z jednej strony to nie powinno się zdarzyć, bo jestem z Paul'em, a z drugiej, zrozumiałam, że czuję coś do ciebie, zależy mi na tobie i wcześniej okłamywałam samą siebie myśląc, że to tylko zauroczenie..
Chłopak przerwał brutalnie wpijając się w moje wargi. Cicho jęknęłam do jego ust, ale oddałam pocałunek. 
-Kocham cię.-wyszeptał pomiędzy muśnięciami naszych warg. 
Ta chwila mogła by trwać wiecznie, gdyby nie to, że zaczęło padać. Dylan odsunął się ode mnie, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech.
-Cholera, mieszasz mi w głowie.-powiedziałam cicho, bardziej do siebie.
Brunet złapał mnie w pasie i ruszyliśmy szybkim krokiem w stronę klubu. Kiedy znaleźliśmy się już na miejscu, przedostaliśmy się przez tłum tańczących ludzi i wspięliśmy się schodami na górę. Już z daleka widziałam uśmiechniętą Rose.Podeszłam do niej i mocno przytuliłam.
-Wszystkiego najlepszego!-powiedziałam, z torebki wyciągając prezent dla brunetki. 
-Dzięki.-posłała mi szeroki uśmiech. 
Usiadłam obok Paul'a, a O'Brein na przeciwko mnie. Cały czas czułam jego palący wzrok na mnie. Craven objął mnie ramieniem i pocałował w policzek. 
-Co tak długo kochanie?-zapytał.
-Emmm... Były korki.-palnęłam, a Rose posłała mi zdziwione spojrzenie. 
Wzruszyłam tylko ramionami. 
-Mam ochotę potańczyć.-powiedziałam.
-Więc chodź.-Dylan ochoczo wstał wyciągając w moim kierunku swoją dłoń.
Kiedy już miałam się zgodzić, Paul mi to uniemożliwił.
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomył.-powiedział patrząc zabójczym wzrokiem na Dylan'a.
Znowu się zaczyna...
-Może pozwolisz decydować Alex samej o sobie?-zapytał O'Brien z ironią w głosie.
Paul gwałtownie wstał, przewracając przy okazji nasz stolik. Napoje, które na nim stały, wylądowały na sukience Rose. 
-Paul, uspokój się!-powiedziała upominając brata.
Obaj mierzyli się nienawistnymi spojrzeniami.
-Paul, proszę daj spokój.-powiedziałam, łapiąc blondyna za ramię.
-To niech on da spokój tobie!-powiedział twardo.
W jednej sekundzie pięść Dylan'a wylądowała na twarzy Paul'a. Zaczęli się szarpać i okładać pięściami.. Thomas próbował odciągnąć O'Breina od Paul'a, ale udało mu się to dopiero z pomocą ochroniarza. Z kącika ust bruneta kapała krew, tak samo jak z nosa brata Rose.
Stałam tam zszokowana. Dopiero głos Rose sprowadził mnie na ziemię.
-Alex, chcesz wyjść?-zapytała.
Pokiwała twierdząco głową i po chwili stałyśmy przed zatłoczonym klubem. Z moich oczu popłynęły łzy. Nie wiedziałam co robić. Przyjaciółka bez słów przytuliła mnie. 
-Rose... Co mam zrobić?-wychlipałam.-Całowałam się dzisiaj z Dylan'em.
Oczy Rose powiększyły swoje rozmiary, ale nic nie mówiła.
-Ja... Ja go chyba kocham. Ale twój brat...do niego też coś czuję.-przyznałam.-Co ty byś zrobiła?
-Nie mam zielonego pojęcia. Sama musisz podjąć taką decyzję. 
Nagle przy moim boku pojawił się Paul.
-Nic ci nie jest?-zapytał i przytulił mnie.-Czemu płaczesz?
-Paul, to nie jest najlepszy moment.-powiedziała Rose.-Lepiej wracaj do środka.
Craven spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, ale posłuchał swojej siostry. Po chwili znów byłyśmy same, nie liczący kilku pijanych ludzi, którzy siedzieli na murku, ale nie obchodzili mnie oni w tym momencie.
-Rose, ja wracam do LA.-powiedziałam roztrzęsiona.
-Co?
-Chce wrócić już. Teraz.
-Za 2 dni mamy samolot.
-Zapytam na lotnisku, może ktoś chce spędzić jeszcze 2 dni tutaj.
-Alex, to chyba nie jest dobry pomysł...
-Przepraszam, że zepsułam twoje urodziny.-powiedziałam.
Przyjaciółka otarła moje łzy.
-Nie zepsułaś. Nie martw się, wszystko będzie dobrze.-powiedziała i pocieszająco pogładziła mnie po ramieniu. 
-Kocham cię Rose.
-Kocham cię Alex.
Posłałam jej słaby uśmiech i odeszłam bez słowa.
W hotelu szybko zapakowałam swoje rzeczy i taksówką pojechałam na lotnisko. 



***


-Cześć.-powiedział Evan i mocno mnie przytulił. 
-Hej.
-I jak było? Czemu wróciłaś wcześniej?
-To długa historia. Porozmawiamy w samochodzie.
Brat zabrał moją walizkę i po chwili byliśmy w drodze do domu.
-Więc, co się stało? Pokłóciłaś się z Paul'em?
-Nie do końca...-westchnęłam.-W urodziny Rose szłam z Dylan'em do klubu. Dylan powiedział, że mnie kocha, a ja go pocałowałam. Później pobili się z Paul'em. Musiałam wrócić, żeby przemyśleć sobie wszystko od początku.
-Paul wie, że całowałaś się z Dylan'em?-zapytał po chwili ciszy.
-Nie.-zaprzeczyłam i westchnęłam
-Dylan ci się podoba?
-A jak myślisz?-zapytałam sarkastycznie.
Evan wzruszył ramionami i przez resztę drogi nic już nie mówił. Po niecałej godzinie, samochód zatrzymał się na podjeździe naszego domu.
-Alex...-Evan zaczął niepewnie.-Powinnaś coś wiedzieć...
-Co?
-Nasza rodzina, trochę się powiększy...
-Jak to?-zapytałam unosząc brwi w górę.
-Zobaczysz.-powiedział i wyszedł z samochodu. 
Poszłam w jego ślady i już po chwili ściągałam buty w korytarzu. Tęskniłam za domem, za Evan'em i rodzicami. Weszłam do salonu, gdzie na kanapie leżała mama. 
-Hej mamo!-zawołałam.
Rodzicielka obróciła się  moją stronę i szeroko uśmiechnęła. Powoli wstała z kanapy, a ja dopiero teraz zauważyłam jej duży brzuch. 
-Cześć kochanie.-powiedziała, podeszła do mnie i mocno uściskała. 
-Czemu mi nie powiedziałaś od razu?-zapytałam i przyłożyłam dłoń do jej brzucha. 
-A ty czemu nam nie powiedziałaś, że wracasz wcześniej?-zapytała pretensjonalnie. 
Wywróciłam oczami i jeszcze raz ją przytuliłam. Nagle do salonu wszedł Evan z moją walizką. 
-Przywiozłaś kamienie czy co?-zapytał z trudem łapiąc oddech. 
-Nie przeszkadzaj nam. Idź zanieść to do pokoju Alex.-powiedziała mama machając na niego ręką. 
Zachichotałam i usiadłyśmy na kanapie. 
-Opowiadaj jak było!-zażądała mama. 
-Dużo by tu mówić, ale było fajnie.-3 ostatnie słowa wymamrotałam, ledwo zrozumiałe. 
-Chcesz mi o czymś powiedzieć?-zapytała podejrzliwie.
Spuściłam głowę w dół, zastanawiając się, czy powiedzieć mojej matce o wszystkim. Może mi pomoże, doradzi?
-Hej, kochanie stało się coś? Wiesz, że mi możesz powiedzieć o wszystkim.
Westchnęłam cicho i postanowiła jej opowiedzieć, o zdarzeniach z Londynu.
-Pocałowałam Dylan'a i coś do niego poczułam...-powiedziała cicho.-Na urodzinach Rose, Paul i Dylan pobili się. Jestem zła na Paul'a, bo Dylan to mój przyjaciel, a Craven nie potrafi tego zrozumieć. Co powinnam zrobić? Dać szansę mi i Dylan'owi?
-Musisz zrobić to, co podpowiada ci serce. Obaj są dobrymi chłopakami, mili i bardzo przystojni...
-Miałaś mi pomóc mamo, a nie jeszcze bardziej namieszać w głowie.-westchnęłam cicho.
Mama uśmiechnęła się blado.
-Musisz pomyśleć, z którym czujesz się lepiej.-powiedziała moja rodzicielka.
Pocałowała mnie w czoło i wyszła do kuchni.



***



Obudził mnie dźwięk przychodzącego sms'a. Przetarłam oczy i wzięłam telefon do ręki. Na wyświetlaczu widniała wiadomość od Paul'a.




Od:Paul
Muszę z tobą porozmawiać. Możemy się spotkać?


Co prawda nie miałam ochoty wstawać z łóżka, a tym bardziej widzieć się z Paul'em albo O'Brienem, ale wysiliłam się i wystukałam odpowiedz.




Do: Paul
Przyjedź do mnie za godzinę.


Wygramoliłam się niechętnie z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. Włosy związałam w kitkę i owinięta w ręcznik, wróciłam do pokoju po coś do ubrania. Kiedy przekroczyłam próg łazienki, podskoczyłam wystraszona, widząc Paul'a siedzącego na moim łóżku.
-Um...hej.-powiedziałam speszona. 
-Cześć.-odpowiedział i blado się uśmiechnął. 
-Dasz mi minutę? Ubiorę się.
Blondyn pokiwał głową, a ja szybko wygrzebałam coś z szafy i wróciłam do łazienki, żeby się przebrać. Wróciłam do mojego pokoju, zastając Paul'a w takiej samej pozycji, jak wcześniej. Usiadłam obok niego.
-Więc, o czym chciałeś porozmawiać?-zapytałam niepewnie. 
-O nas.-powiedział i spojrzał w moje oczy.-Kochasz go, prawda?
Westchnęłam ciężko, szukając w głowie odpowiednich słów. Nie przyszło mi nic sensownego, więc pokiwałam głową.
-Chcę twojego szczęścia, ale pamiętaj, że zawsze będę coś do ciebie czuć.-powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Przepraszam Paul.-powiedziałam ledwo słyszalnie. 
-Wyjeżdżam na kilka miesięcy do Australii. Znalazłem tam dobrą pracę, więc nie będziemy się widzieć przez dłuższy czas.-powiedział i stał kierując się do wyjścia. 
-Paul...-powiedziałam, kiedy już miał wychodzić. 
Chłopak spojrzał przez ramię, a ja nie wiedziałam, co tak właściwie chciałam mu powiedzieć. 
-Napisz do mnie czasem.
-Napiszę, trzymaj się.-powiedział, posłał mi uśmiech i wyszedł zostawiając mnie samą. 
Czy to znaczy, że teraz mogę być z Dylan'em, nie raniąc nikogo? Mam prawo być szczęśliwa, a wiem, że przy O'Brienie będę. Położyłam się na łóżku i zaczęłam śmiać sama do siebie. Nagle usłyszałam mój dzwoniący telefon. Sięgnęłam po niego na szafkę nocną i odebrałam połączenie od Rose. 
-Alex, mój brat już poszedł?-zapytała.
-Tak, tyle co wyszedł. Stało się coś?
-Rozmawiałam z Dylan'em...
-I?
-I twierdzi, że nie chce stawać ci na drodze do szczęścia, ale nie może patrzeć też na ciebie i mojego brata, więc stwierdził że...-urwała.
-Rose, cholera mów!-powiedziałam siadając prosto. 
-On chce wyjechać.
Westchnęłam ciężko i zaśmiałam się.
-Bawi cię to?-zapytała zdziwiona Rose.
-Zaraz się do niego przejdę.-powiedziałam i rozłączyłam się. 
Zbiegłam schodami na dół i wyszłam z domu, zamykając go na klucz. Po niecałych 20 minutach stałam już pod domem Dylan'a. Zapukałam, a drzwi otworzyła mi jego mama. 
-Alex!-na mój widok szeroko się uśmiechnęła.-Dawno cię u nas nie było.
-Dzień dobry. Tak, wiem. Jest Dylan?-zapytałam.
-Jest u siebie.-powiedziała i przepuściła mnie w drzwiach. 
Znając drogę do pokoju bruneta poszłam na górę. Drzwi do jego pokoju były uchylone. Stał do niech tyłem i pakował ubrania do dużej walizki. Obok siedziała jego siostra i składała jego koszulki. Uśmiechnęłam się na ich widok i weszłam do pokoju.
-Zamierzałeś wyjechać bez pożegnania?-zapytałam pretensjonalnie. 
Chłopak gwałtownie obrócił się w moją stronę. 
-Alex? Co ty tu robisz?-zapytał zmieszany. 
-Przyszłam się pożegnać z moim najlepszym przyjacielem, który nie raczył mnie powiadomić, że gdzieś się wybiera.-powiedziałam i podeszłam do niego.-Możemy pogadać?
-Kelly idź do swojego pokoju, przyjdę się z tobą pobawić później.-brunet zwrócił się do swojej siostry. 
-Obiecujesz?-zapytała mała. 
-Tak, obiecuję.
Kelly wyszła z pokoju, zostawiając mnie i Dylan'a samych. 
-Naprawdę masz zamiar wyjechać?-zapytałam siadając w jego dużym fotelu. 
-Nic mnie tu nie trzyma.-powiedział obojętnie. 
-Jak to nie? A rodzina, przyjaciele, ja?-zapytałam nerwowo zagryzając wargę. 
Chłopak spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem. 
-Ja i Paul to już skończony rozdział.-dodałam.
Wstałam z miejsca i podeszłam do O'Briena. 
-Też jesteś dla mnie cholernie ważny. Kocham twój uśmiech, oczy, usta...-moja wypowiedź została przerwana, przez wargi Dylan'a, które agresywnie naparły na moje. 
Chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Położyłam swoje dłonie, na jego klatce i lekko odepchnęłam go od siebie. Chłopak mruknął niezadowolony i powoli otworzył oczy.
-Obiecałeś swojej siostrze, że się z nią pobawisz.-powiedziałam starając się powstrzymać śmiech.
Dylan zrobił śmieszną minę i jeszcze raz chwytając mnie w pasie, przewiesił sobie moje ciało, przez ramię i ruszył do pokoju siostry. Prośby, wymachiwanie nogami i rękami nie pomogło w uwolnieniu mnie. 
-Patrz, co zjemy dzisiaj na kolację!-krzyknął Dylan, wchodząc do pokoju siostry. 
-Alex!-zapiszczała mała. 
Dylan położył mnie na podłodze i razem z Kelly zaczęli mnie łaskotać, a ja śmiałam się jak głupia. 
-Dobra, wystarczy!-powiedziałam ledwo łapiąc oddech. 
Dylan na szczęście postanowił dać mi już spokój. 
-Alex, pobawisz się z nami?-zapytała mała robiąc słodkie oczka. 
-No dobra.-zgodziłam się. 
-Zbudujemy namiot!-krzyknął Dylan.
Był jak małe dziecko. Ale to właśnie w nim lubię. Nie udaje nikogo, jest po prostu sobą - zabawnym, troskliwym, kochającym i seksownym człowiekiem. Uśmiechnęłam się pod nosem i wspólnie zabraliśmy się za budowanie namiotu z krzeseł, prześcieradła i innych rzeczy. Po godzinie namiot był już gotowy. Położyliśmy się w nim w trójkę. Kelly chciała, żeby Dylan opowiedział jej jakąś bajkę. Po chwili dziewczynka zasnęła, a ja razem z nią.


***


Obudził mnie sms. Otworzyłam oczy i wygrzebałam swój telefon. Wyświetlacz pokazywał 23.45 i jedną nową wiadomość od Rose. Odblokowałam urządzenie jednym pociągnięciem palca i odczytałam wiadomość od Thomas'a.


Od:Thomas
Jestem z Rose w szpitalu.
Przyjedziesz?


Przez chwilę zastanawiałam się, co mogło się stać. 
-Co się stało?-zapytał ochrypłym, zaspanym głosem Dylan.
Pokazałam mu wiadomość od Thomas'a.
-Zawiozę cię.-powiedział i wstał.
Poszłam w jego ślady i już po kilku minutach siedzieliśmy w jego samochodzie. 



***


Tadam! Wiem, że się cieszycie, 
że Alex i Dylan są razem haha ❤
Też się cieszę. 
Następny rozdział pojawi się 20.12 (niedziela)
Wesołych Mikołajek i udanych prezentów!
BUŹKA DYLUŚKI! ❤❤❤