piątek, 5 lutego 2016

Rozdział 26

~THOMAS~


Siedziałem już od ponad pół godziny w tym pieprzonym Starbucks'ie i czekałem, aż łaskawie Dylan i Evan w końcu się tu pojawią. Miło było spotkać kogoś, oprócz tych małych ludzików w telewizorze i porozmawiać z kimś na żywo. Od zerwania z Rose tylko raz napisałem do Alex i poprosiłem o spotkanie. Umówiliśmy się na piątek, a ja już nie mogłem się doczekać. Liczyłem, na jakieś dobre wieści od niej, w stylu 'Rose już bez ciebie nie wytrzymuje i chce się z tobą spotkać'. Brakowało mi Craven jak cholera. Każdy dzień bez niej był pusty i bez sensu.
-Siema.-usłyszałem za plecami głos Evan'a.
Usiadł obok mnie z szerokim uśmiechem.
-Zdziwiłem się, że jeszcze żyjesz.-powiedział rozbawiony.-Gdzie byłeś przez ten czas, jak cię nie było, Sangster?
-Zdychałem w samotności.-mruknąłem.-A gdzie Dylan?
-Udaje, że wcale nie był dzisiaj u Alex na noc.-Peters wzruszył obojętnie ramionami.-Powinien zaraz być.
-Są razem? W końcu.
-Yhym. Idę po kawę.-powiedział i wstał podchodząc do lady.
Po chwili wrócił z dużym kubkiem kawy.
-Sorry za spóźnienie.-wysapał O'Brien pojawiając się nagle obok naszego stolika.
Opadł zmęczony na krzesełko ciężko wzdychając.
-Tak ciężko było przyjechać tu ze mną?-zapytał sarkastycznie Evan.
-Nie chciałem cię fatygować po mnie.-mruknął Dylan.
-Serio O'Brien, wystarczyło tylko wyjść z pokoju mojej siostry. I tak każdy wie, że byłeś u niej na noc.-powiedział rozbawiony Evan.
-Nie ważne.-Dylan machnął ręką i poszedł po coś do picia.
Wrócił po kilku minutach zajmując swoje stare miejsce.
-Jak wam idzie szukanie pracy?-zapytałem.
-Jak po gruzie...
-Jeszcze nie zacząłem szukać.-powiedział Dylan.-A jak z Ally?
-Zerwaliśmy.-powiedział Peters obojętnie.
-Żartujesz?-zapytałem zdziwiony.
-Chyba nie ma sensu dalsze ukrywanie prawdy...-westchnął.-Laski mnie nie kręcą, jestem gejem.
-Jasne.-prychnął Dylan i pociągnął długiego łyka swojej wody z cytryną.
-Ale jak to?-zapytałem zdziwiony.
-Normalnie. Mam wam wytłumaczyć, na czym polega homoseksualizm?-zapytał sarkastycznie.
-Nie, spoko. Nie trzeba.-zaśmiałem się i pokiwałem głową z niedowierzaniem.
Jakoś nie mogłem wyobrazić sobie Evan'a z jakimś innym chłopakiem.
-A podobam ci się?-zapytał O'Brien.
-Spadaj.-Peters uderzył go z pięści w ramię.-Nie wierzę, że Alex zgodziła się być z takim idiotą jak ty. Pewnie ją szantażujesz.
-A może po prostu jestem dobry w łóżku?-powiedział Dylan dumnie.
-Dobra, możemy zakończyć łóżkowe sprawy i te dotyczące waszej orientacji?-zapytałem sarkastycznie.
-Oglądaliście ostatni mecz?-zapytał Evan.
-Taaa, nasi dostali nieźle w dupe.-Dylan powiedział zażenowany.
-O kurwa.-Evan cicho przeklną pod nosem.-Niedługo moje urodziny.
-Kupie ci gumowego kuta...-zaczął Dylan, ale przerwałam mu jakaś dziewczyna.
Wysoka, opalona blondynka podeszła do naszego stolika i uśmiechnęła się zalotnie. Miała na sobie tonę makijażu, krótką bluzkę i spodenki, które odsłaniały jej pół tyłka.
-Cześć.-powiedziała opierając się rękami o nasz stolik i wypinając swoje pośladki.-Może dosiądziecie się do nas?
Obróciła się w stronę stolika, przy którym siedziały dwie podobne do niej dziewczyny.
-Właśnie wchodzimy.-powiedział Dylan i wstał z miejsca.
-Oh, to może dacie nam swoje numery?-zaproponowała.
-Sorry, śpieszymy się. Może innym razem.-dodał Evan i opuściliśmy knajpkę.


~ALEX~


Nadal leżałam na podłodze, wpatrując się w wysokiego szatyna przede mną. Był po 40, ale nadal był przystojny.
-Miło cię widzieć, Alex. Dzięki za miłe powitanie.-powiedział sarkastycznie.-Masz zamiar tak tu leżeć?
-Może.-odparłam oschle.-A ty masz zamiar odpowiedzieć na moje pytanie?
-Szukam Evan'a. Chciałbym z nim porozmawiać.
-Nie uważasz, że już za późno i to o jakieś 20 lat?-warknęłam zbierając się z podłogi.
-Gdzie go znajdę?-zapytał ignorując moje wcześniejsze słowa.
-Nie wiem po co tu w ogóle przyszedłeś. Dla twojej wiadomości, twój syn skończył edukację tu, już w tamtym roku.
Byłam wściekła. Po cholerę znowu pojawia się w naszym życiu. Nagle sobie przypomniał, że ma syna? Moja mama poznała Jamesa 20 lat temu. To była 'miłość od pierwszego spojrzenia'. Kiedy mama zaszła z nim w ciąże, on tak po prostu ją zostawił. Była załamana i wtedy poznała mojego ojca - Charliego. Charlie myśli, że Evan to jego syn. Nie zna prawdy, a mama boi się mu ją wyjawić.
-Mam dla niego prezent. Zbliżają się jego urodziny, a ja pomyślałem, że kupię mu...
-Nie obchodzi mnie to.-przerwałam mu.-Po prostu daj nam już spokój. Mama jest teraz szczęśliwa, a ty nie waż się tego psuć!
-Posłuchaj mnie uważnie.-powiedział zdenerwowany, podchodząc bliżej mnie.-Mam zamiar odzyskać Stellę czy ci się to podoba czy nie. I nikt mi w tym nie przeszkodzi, jasne? A już na pewno nie ty!
Spojrzałam na niego , starając się, aby w moim spojrzeniu było jak najwięcej nienawiści i złości.
-Nie uda ci się zniszczyć naszej rodziny.-powiedziałam.
Obróciłam się na pięcie i odeszłam szybkim krokiem.


***


Wróciłam do domu w fatalnym nastroju. W progu powitała mnie uśmiechnięta twarz mamy.
-I jak ci minął dzień w szkole?-zapytała radośnie.
-Beznadziejnie.-odparłam rzucając torbę na podłogę.-Zapomniałam prezentację na biologię, dostałam okresu, walnęłam głową w drzwi i kłóciłam się z Jamesem.
-Z kim?-zapytała robiąc wielkie oczy.
Westchnęłam ciężko i podeszłam do lodówki. Nie znalazłam w niej nic, na co miałabym ochotę.
-O czym z nim rozmawiałaś?-zapytała zaniepokojona.
-Powiedział, że ma zamiar cię odzyskać.
Mama milczała wpatrując się w jeden punkt.
-Chyba nie zamierzasz się z nim spotykać?
-Kochanie, rozstanie z nim było dla mnie wielkim ciosem. Kochałam go tak bardzo i nie potrafiłam pogodzić się z jego odejściem. Był pierwszym facetem, w który się na prawdę zakochałam i nadal coś do niego czuje. Nie potrafię o nim tak po prostu zapomnieć...-mówiła trzęsącym się głosem.-Powinnam powiedzieć Charliemu, że Evan nie jest jego synem.
-Facet, który robi kobiecie dziecko i od niej odchodzi, to nie facet, tylko zwykła świnia.-powiedziałam i poszłam do swojego pokoju.
Nie rozumiem, jak ona w ogóle może jeszcze o nim myśleć w jakikolwiek pozytywny sposób. Rzuciłam się na swoje łóżko, kryjąc głowę w poduszki. To był chyba najgorszy dzień mojego życia. Z bezsilności zaczęłam płakać w poduszkę. Nagle usłyszałam jak mój telefon dzwoni. Odebrałam połączenie od Dylan'a, starając się, aby mój głos był jak najbardziej opanowany.
-Hej.-powiedział radośnie brunet.
-Cześć.
-Stało się coś? Płakałaś?-zapytał natychmiast.
-Tylko trochę.-przyznałam.
-Czemu?-zapytał zaniepokojony.
-Dużo by opowiadać.-mruknęłam.
-Chcesz, żebym do ciebie przyszedł?
-Jak możesz.
-Będę na 15 minut.-powiedział i się rozłączył.
Odłożyłam telefon na szafkę i z powrotem wtuliłam głowę w poduszki. Ile jeszcze złych rzeczy musi się wydarzyć, żeby w końcu wszystko zaczęło się układać?


~DYLAN~


Wróciłem do domu i od razu poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i przetarłem twarz dłonią. Byłem zmęczony i śpiący. Zaraz obok mnie pojawił się Diego, wesoło machając ogonem.
-Pewnie jesteś głodny.-mruknąłem sam do siebie, głaszcząc psa po głowie. Zmusiłem się do wstania z łóżka. Podszedłem do szafy i przebrałem się. Następnie zszedłem na dół do kuchni, żeby zrobić coś do jedzenia Diego i  jakiś obiad. Mama wraca za chwilę z pracy, a z nią Kelly z przedszkola. Psu nasypałem trochę karmy do miski i uzupełniłem wodę. Zabrałem się za przygotowanie obiadu. Ugotowałem ryż, brokuła i kurczaka. Posiłek zjadłem w samotności, nie licząc Diego, który spał w kącie. Może mama pojechała z Kelly na zakupy, dlatego tak długo nie wracają. Wyciągnąłem swój telefon z kieszeni i wybrałem numer do Alex. Chciałem wiedzieć co u niej i jak minął jej pierwszy dzień w szkole. Brunetka odebrała po kilku sygnałach.
-Hej.
-Cześć.-usłyszałem jej cichy, smutny głos.
Brzmiała, jakby tyle co wylała z siebie potok łez.
-Stało się coś? Płakałaś?-zapytałem zaniepokojony.
-Tylko trochę.-przyznała.
-Czemu?
-Dużo by opowiadać.-powiedziała i westchnęła.
-Chcesz, żebym do ciebie przyszedł?-zapytałem.
-Jeśli możesz.
-Będę za 15 minut.-rozłączyłem się i od razu ruszyłem do korytarza.
Kiedy już miałem wychodzić, do mieszkania wchodziła mama.
-Śpieszysz się gdzieś?-zapytała.
-Idę do Alex, a coś się stało?
-Musimy porozmawiać, Dylan.-powiedziała poważnie, patrząc smutno w moje oczy.
Przełknąłem głośno ślinę, spodziewając się złych wieści. Kelly wpadła do domu, wesoło podśpiewując. Od razu jak mnie zobaczyła, rzuciła mi się w ramiona z okrzykiem 'Dyluś'. Uśmiechnąłem się mimowolnie i pocałowałem ją w czoło.
-Kelly idź proszę, do swojego pokoju.-powiedziała mama.
Dziewczynka mruknęła niezadowolona, a ja odstawiłem ją na ziemię, żeby mogła wykonać polecenie naszej rodzicielki.
-Co jest?-zapytałem.
-Przykro mi to mówić, ale musimy się wyprowadzić...-zaczęła.-Wiem, że tyle co przyjechaliśmy, znalazłeś tu przyjaciół, dziewczynę, ale ja nie daje już rady z pracą. Ledwo wiążę koniec z końcem, a pracuję na dwie zmiany. Dostałam dzisiaj ofertę pracy w Mediolanie. Mamy już załatwione mieszkanie, pozostaje podjąć tylko decyzję...
Nie wierzyłem własnym uszom. Co do cholery właśnie ona powiedziała?
-Mam dać znać w przeciągu tygodnia.-dopowiedziała cicho.
Byłem wściekły, smutny i... ugh, emocje szalały we mnie. Rozumiem moją mamę. Ciężko jest nas wyżywić i opłacić wszystkie rachunki. Ale nie chciałem stąd wyjeżdżać. W końcu poczułem się gdzieś, jak w domu. Otoczony osobami, na których naprawdę mi zależy i które polubiły też mnie. Szybko wyszedłem z domu, głośno trzaskając drzwiami. Musiałem to wszystko przemyśleć. Nie chce zostawiać Alex. Nie teraz, kiedy jest między nami naprawdę dobrze. Może mógłbym zostać tutaj i wynająć jakieś małe mieszkanie dla siebie. Ale przecież nie mogę pozwolić mamie wyjechać samej do innego kraju. Cholera, czemu teraz musi się wszystko zepsuć?


~ALEX~


Czekałam na Dylan'a już od pół godziny. Co chwilę zerkałam na telefon, czy może nie napisał mi sms'a, że się nie pojawi. Martwiłam się o niego, a poza tym chciałam się komuś wygadać i wypłakać w ramię. Rose już o wszystkim wie, więc nie ma sensu opowiadać jej tego. Westchnęłam ciężko i poszłam wziąć szybki prysznic. Umyłam swoje włosy i ciało, a następnie dokładnie spłukałam pianę. Wytarłam mokrą skórę ręcznikiem i ubrałam się. Wróciłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku z e szczotką w ręce, porządnie rozczesując swoje włosy. Nagle drzwi do mojego pokoju uchyliły się, a w progu stanął Dylan.
-W końcu jesteś.-odetchnęłam wstając z miejsca i podchodząc do niego.
Miał smutny wyraz twarzy, a oczy straciły swój radosny blask.
-Co się stało?-zapytałam.
-Najpierw ty mi powiedz, czemu płakałaś.-zażądał.
Pociągnęłam go za sobą w kierunku łóżka. Położyliśmy się na nim, a Dylan przytulia mnie od tyłu. Przykryłam nas kocem i mocno wtuliłam w jego ramiona.
-Ponad 20 lat temu moja mama poznała Jamesa. Byli ze sobą szczęśliwi i kochali się, ale to nie trwało długo... Kiedy moja mama zaszła w ciążę, on ją po prostu zostawił. Mama była załamana i nie potrafiła się po tym pozbierać. Jedna z koleżanek zapoznała ją z Charliem. Znów się zakochała, ale wciąż myśli o Jamesie. Charlie nie wie, że Evan to nie jego dziecko.-mówiłam.-Dzisiaj do szkoły przyszedł James i powiedział, że chce odzyskać mamę, a ona zaczęła zastanawiać się nad spotkaniem z nim.
-Nie wiem co mam ci teraz powiedzieć...
-Że wszystko będzie dobrze.-poprosiłam i mocno ścisnęłam jego dłoń.
-Będzie.-szepnął ledwie słyszalnie.
-Teraz ty mów co się stało.
-Przeprowadzam się.


~ROSE~


-Hej Rose.-powiedział Paul.
-Cześć braciszku. Jak tam w Australii?-zapytałam siadając na parapecie i przyglądając się temu, co dzieje się na ulicy.
-Jest jeszcze bardziej ciepło, niż w Los Angeles. Widziałem już kangura, urocze zwierzątko, dopóki nie zacznie wierzgać nogami.-powiedział, a ja zachichotałam.-A jak tam u ciebie? Jak się czujesz? Rozmawiałaś z Thomas'em?
-Wszystko dobrze. Jeszcze z nim nie rozmawiałam. Nie wiem, kiedy to zrobię... Chyba nie jestem jeszcze gotowa na spotkanie z nim.
-Rozumiem. A jak tam Alex? Jest z Dylan'em, prawda?-zapytał.
-Tak, są razem. Kiedy nas tu odwiedzisz? Tyle co wyjechałeś, a ja już tęsknię.-przyznałam.
-Może, to wy przylecicie tutaj, hmm?
-Pewnie. Kiedyś na pewno!-zgodziłam się.
-A jak tam minął ci pierwszy dzień w szkole?-zapytał.
-Średnio, ale bywało gorzej.
-Chyba muszę już kończyć.-powiedział Paul z żalem w głosie.-Zadzwonię jeszcze jutro. Pa.
-Papa.-powiedziałam i się rozłączyłam.
Wzięłam laptopa na moje kolana i zalogowałam się na Facebooka. Sprawdziłam wszystkie powiadomienia i złożyłam dziewczynie z mojej klasy życzenia urodzinowe. Nagle dostałam wiadomość od Alana. Dziwne, do tej pory interesował się tylko Alex.


 OD:ALAN
Cześć Rose, co u ciebie słychać? ☺


DO:ALAN
Wszystko dobrze, a u ciebie?


OD:ALAN
Okej. Słyszałem, że zerwałaś z Thomas'em.


DO:ALAN
Skąd?


OD:ALAN
Ashley rozsiewa różne plotki. Słyszałem też, że poroniłaś...


Co do cholery?! Jakiem prawem on to wszystko wie?! Przecież, o stracie mojego dziecka nikt nie wiedział! Zacisnęłam wściekła szczękę i zaczęłam mocno wystukiwać odpowiedź.


DO:ALAN
Taaaa, a piszesz a jakiejś konkretnej sprawie?


OD:ALAN
Właściwie, to się zastanawiał, czy nie umówiłabyś się ze mną, 
skoro i ja i ty jesteśmy wolni.


DO:ALAN
Nie sądzę... Muszę już lecieć. Na razie.


OD:ALAN
Do zobaczenia ❤


Szybko wylogowałam się z tego portalu społecznościowego i poszłam otworzyć drzwi, w które ktoś akurat pukał. Przed moimi oczami pojawił się ojciec Evan'a. Chciałam szybko zamknąć mu drzwi, przed nosem, ale był szybszy i uniemożliwił ni wkładając nogę, między ścianę, a drzwiami powierzchnię.
-Niech pan stąd idzie, albo wezwę policję!-zagroziłam.
-Spokojnie Rose, tak? Tak masz na imię?
Niepewnie przytaknęłam, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Przyszedłem zapytać tylko, o adres Petersów.
-Raczej nikt z ich rodziny, nie życzył by sobie tego, abym podawała ich miejsce zamieszkania.-warknęłam.
-Nie wkurwiaj mnie małolato i podaj mi ten adres po pożałujesz!-krzyknął głośno.
Wystraszona głośno przełknęłam ślinę.
-To ty pożałujesz, że pojawiłeś się w tym mieście!
Tym razem udało mi się zamknąć drzwi. Przekręciłam wszystko możliwe zamki, dla pewności, że ten psychopata się tu nie dostanie.
Trzęsącymi się dłońmi napisałam sms'a do Alex.


Do:Największy seksiak świata ❤
James u mnie był. Pytał o twój adres.


Niemal natychmiast przyszła odpowiedź.


Od:Największy seksiak świata ❤
Chyba nic mu nie powiedziałaś?


Do:Największy seksiak świata ❤
Nie, no co ty.


Od:Największy seksiak świata ❤
Dzięki Rose, jesteś kochana. Odwdzięczę ci się za to.
 Przepraszam, za cały dzisiejszy dzień, nawaliłam w każdej możliwej 
sprawie...

Do:Największy seksiak świata ❤
Jesteś debilem, ale i tak cię kocham. Do zobaczenia jutro.


~Alex~


-Jak to wyjeżdżasz?-zapytałam obracając się do niego przodem.-Żartujesz?
-Chciałbym. Moja mama nie daje rady nas utrzymać. Pracuje na dwie zmiany, a i tak ledwo stać ją na jedzenie i opłaty. Dostała ofertę pracy Mediolanie. Ma podjąć decyzję w ciągu tygodnia. 
W moich oczach pojawiły się łzy. Zagryzłam policzki od środka, starając się nie popłakać. W końcu poczułam metaliczny smak krwi. 
-Przykro mi Alex.-szepnął Dylan i przyciągnął mnie bliżej siebie i pocałował w czoło. 
-Czemu wszystko się psuje?-zapytałam sama siebie.-Czemu do kurwy zawsze musi się coś spieprzyć?!
Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Zaraz obok mnie pojawił się Dylan. Stanął za mną i oparł swoją brodę na moim ramieniu.
-Wymyślę coś. Na pewno cię nie zostawię.-szepnął do mojego ucha. 
Nagle mój telefon zaczął cicho pikać, dając tym samym znać, że dostałam wiadomość. Wzięłam go do ręki i odczytałam wiadomość od Rose. Moje oczy prawie wyszły z orbit.
-Co do kurwy?-mruknęłam do siebie.
-Co się stało?-zapytał brunet.
-James był u Rose. 
Odpisałam przyjaciółce i obróciłam się w stronę O'Briena. Westchnęłam ciężko i przytuliłam się do niego. 
-Lepiej wymysł coś szybciej, żeby nie wyjeżdżać. Nigdy się nie pogodzę z tym.-powiedziałam cicho.
-Nie będziesz musiała.
Kiedy już miałam pocałować Dylan'a, w progu stanęła moja mama.
-Przepraszam, że przeszkadzam, ale mogę prosić was na dół? Musimy porozmawiać. Wszyscy.-powiedziała akcentując słowo 'wszyscy'. 
A ja już wiedziałam, że to oznacza, że James jest u nas w domu. Niepewnie skinęłam głową i wyszliśmy za moją rodzicielką. Z dołu dało się słyszeć krzyki Jamesa, Charliego i Evan'a, który starał się ich uspokoić. 
-Dobra, wystarczy!-krzyknęła mama.-Teraz usiądźmy wszyscy i spokojnie porozmawiajmy.
Wszyscy spokojnie zajęli miejsca na krzesłach przy stole. Spojrzałam nienawistnie na Jamesa. Miałam ochotę wstać i mu przywalić. Zacisnęłam moje ręce w pięści, a wszystkie moje mięśnie się spięły. Dylan ujął moją dłoń w swoją i delikatnie ją pogładził. Posłałam mu blady uśmiech pełen wdzięczności. 
-Więc...-zaczęła cicho Stella.-Powinnam cię przeprosić Charlie. Bała się powiedzieć ci prawdę. Jestem pieprzoną kretynką i nie powinnam cię okłamywać. Powinnam od razu powiedzieć ci prawdę. 
-Nie ważne, czy Evan to mój prawdziwy syn, czy nie, ale dla mnie zawsze nim będzie i kocha was wszystkich. Ciebie, Alex i Evan'a, a nawet Dylan'a. 
Dylan uśmiechnął się pod nosem rozbawiony, a ja nie wierzyłam, że Charlie właśnie to powiedział. 
-Posłuchaj Stella, popełniłem w życiu kilka błędów, ale chcę je teraz naprawić. Chce do ciebie wrócić i będę o ciebie walczyć. O ciebie i o mojego syna. Kocham cię.-powiedział James. 
Prychnęłam lekceważąco. Teraz nie miałam ochotę tylko mu przywalić. Miałam ochotę go zabić. Wraca jak gdyby nigdy nic po 20 latach i myśli, że moja matka wpadnie szczęśliwa w jego ramiona? Pieprzony dupek. 
-Ja muszę to wszystko przemyśleć na spokojnie.-szepnęła mama wpatrując się w jeden punkt. 
-Ale co ty chcesz przemyśleć?-krzyknęłam gwałtownie wstając od stołu.-Chcesz wrócić do tego pieprzonego kretyna? Mamo, powinnaś go nienawidzić, za to co zrobił i za to, że ma jeszcze czelność wracać po tylu latach i mówić, że będzie o ciebie walczyć. Tu nie ma się nad czym zastanawiać! Każ mu iść  cholerę! Jeśli nie, ja się wyprowadzam!
Niekontrolowane łzy zaczęły kapać z moich oczu na podłogę. Pobiegłam na górę i weszłam schodami przeciwpożarowymi na dach. Tak dawno tu nie siedziałam. Brakowało mi tego. Słońce zaczęło już zachodzić za horyzont, a niebo było prawie różowe. Palmy wyglądały idealnie na takim tle. 
-Alex...-usłyszałam cichy szept, a obok mnie usiadł Charlie. 
Otarłam mokre policzki i odwróciłam wzrok.
-Kochanie, znasz takie przysłowie 'jeśli kogoś kochasz daj mu wolność, a jeśli do ciebie nie wróci, to znaczy, że nigdy nie było twoje'?
-Znam.-mruknęłam.
-Chcę dać twojej mamie wolność. Dać jej czas na zastanowienie się i podjęcie decyzji. Wieżę, że wróci do mnie. A jeśli nie, chcę, żebyście wiedzieli, że kocham was najbardziej na świecie i na pewno będę was odwiedzać.-powiedział i mocno mnie przytulił.
-Czekaj... o czym ty mówisz?
-Wyprowadzam się. 


***

Miałam wszystko wyjaśnić, a chyba jeszcze bardziej namieszałam. Rozdział mi się nie podoba, ale jakoś nie potrafiłam wymyślić nic lepszego. 
Pierwszy raz, napisałam coś oczami Dylan'a i mam nadzieję, że wam się spodoba. 
Dziękuje za komentarze, wyświetlenia i wszystkie głosy oddane w ankiecie! 
Nowe opowiadanie będzie się nazywać To Hell And Back i już zaczęłam je pisać :)  
Miałam dodać pierwszy rozdział dopiero, jak skończę to, ale być może zrobię wam niespodziankę na Walentynki :) 
W sumie, to nie będzie niespodzianka, bo już o tym wiecie xD bardziej może prezent <3 A tak przy okazji pojawił się już tam prolog i bohaterowie, także zapraszam, do zapoznania się z nimi. Wpadajcie na tohellandback-fanfiction.blogspot.com (LINK)
Następny rozdział  13.02 (sobota).
Ostatnio na Instagramie znalazłam kilka dość fajnych przerobionych zdjęć Seleny i Dylan'a. Mi się podoba a Wam?