środa, 11 listopada 2015

Rozdział 18



Obudził mnie mój telefon. Był środek nocy, więc nie byłam zadowolona z tego faktu. Przetarłam zaspane oczy, żeby lepiej widzieć treść sms-a, którego właśnie dostałam. 




Od:Paul
Stoję właśnie pod twoim domem.
Śpisz? ❤


Chociaż byłam bardzo śpiąca i niezadowolona, że ktoś postanowił zburzyć mój sen, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. 



Do:Paul
Nie no, co ty? 
Nigdy nie śpię w nocy ;) 
Stało się coś?


Odpowiedź przyszła niemal natychmiast. 



Od:Paul
Nic się nie stało. Chciałbym ci coś pokazać. 
Możesz wyjść?



Do:Paul
Daj mi chwilę ❤



Wygrzebałam się z łóżka i szybko się przebrałam się. Najciszej jak potrafiłam, zeszłam na dół. Na szczęście nikt nie urządzał sobie nocnych posiedzeń w salonie, albo wycieczek do lodówki. Wyszłam na dwór, a chłodny wiatr owiał moją twarz. Na masce swojego samochodu siedział Paul. Wyglądał mega seksownie. Kiedy mnie zobaczył, na jego twarzy zagościł ogromny uśmiech. Podeszłam do niego dałam szybkiego buziaka w usta. Chłopak mruknął niezadowolony, a ja wywracając oczami złączyłam nasze usta w dłuższym i o wiele najmętniejszym pocałunku. 
-Co chciałeś mi pokazać?-zapytałam odrywając się od niego. 
-Zobaczysz.-powiedział i uśmiechnął się tajemniczo. 
Gestem dłoni, kazał mi wejść do samochodu. Kiedy już oboje byliśmy w środku, Craven odpalił silnik i odjechał spod mojego domu.
-Mam nadzieję, że nie jesteś jakimś seryjnym mordercą?-zapytałam unosząc jedną brew w górę. 
-Przekonasz się sama.
Droga nie była długa. Samochód w końcu zatrzymał się w jakiś lesie. Paul posłał mi szeroki uśmiech i wysiadł z samochodu. Poszłam  jego ślady.
-Chciałeś mi pokazać las?-zapytałam zdziwiona. 
Paul postanowił jednak milczeć. Z bagażnika auta wyciągnął wielki kosz piknikowy. Podszedł do mnie, chwycił za dłoń i zaczął prowadzić w głąb lasu. Szliśmy w kompletnej ciemności i ciszy.
-Dobra, zaczynam się bać.-powiedziałam, a chłopak zachichotał.
-Już prawie jesteśmy na miejscu.
Drzewa zaczęły się przerzedzać, a między mini w świetle księżyca można było zobaczyć wielką polanę. Kiedy całkowicie wyszliśmy z lasu, widok tego miejsca zaparł dech w piersiach. Polana była usiana tysiącami fioletowych kwiatów. Kończyła się wielką przepaścią kilkaset metrów od lasu, z którego właśnie wyszliśmy. Czarne niebo pokrywały gwiazdy. 
-Boże...-wyszeptałam.
-Wystarczy Paul, ale dzięki.-usłyszałam cichy szept nad uchem.
Na słowa chłopaka zachichotałam. 
-Pięknie tu.
-Wiem.-odpowiedział z szerokim uśmiechem, prowadząc mnie na środek polany. 
Na ziemi rozłożył koc. Z kosza wyciągnął szampana, dwa kieliszki i coś do jedzenia. Usiedliśmy na kocu, a chłopak zaczął otwierać butelkę z alkoholem. 
-Jestem niepełnoletnia.-przypomniałam mu.
-Spokojnie, nic ci nie będzie.-powiedział i pocałował mnie w czoło. 
-Więc to tak zabijasz swoje ofiary... przywozisz je tutaj, upijasz, a ich ciała pewnie leżą gdzieś na dole.-powiedziałam mając na myśli skarpę. 
-Nie, z nimi nie robię tego...-powiedział i zaczął mnie całować. 
Nasz pocałunek był bardzo długi. Kiedy w końcu chłopak odsunął się ode mnie, mogłam swobodnie zaczerpnąć powietrza. 
-Jeszcze nikomu nie pokazywałem tego miejsca.-przyznał. 
Uśmiechnęłam się lekko i oparłam głowę o jego ramię, zerkając na gwizdy. 
-Możemy przyjeżdżać tu częściej.-zaproponował.
-Jeśli będziesz mnie o tym wcześniej uprzedzać, to czemu nie.-odpowiedziałam i posłałam mu szeroki uśmiech. 
-Przepraszam.-powiedział i pocałował mnie w czoło. 
-Opłacało się wyjść z łóżka.-powiedziałam, a chłopak cicho zachichotał. 
Reszta wieczoru minęła nam na patrzeniu w gwiazdy i opowiadaniu o sobie. Pamiętam jeszcze, jak wsiadaliśmy do samochodu, a później musiałam zasnąć. 




***


Kiedy otworzyłam oczy, mój wzrok napotkał tęczówki Paul'a. Chłopak posłał mi szeroki uśmiech i odgarnął włosy z mojej twarzy. 
-Cześć.-powiedziałam cicho i ziewnęłam.-Która godzina?
-Dochodzi 12.-powiedział chłopak. 
-Zasnęłam wczoraj w aucie?
Blondyn pokiwał twierdząco głową i pocałował mnie w czoło.
-Jesteś głodna?-zapytał.
-I to jeszcze jak.-przyznałam.
Paul wstał i przebrał swoją koszulkę, a ja przez kilka sekund mogłam patrzeć jak mięśnie na jego plecach napinają się i rozluźniają. Kiedy chłopak był już gotowy zeszliśmy na dół. W kuchni, przy stole siedziała Rose i Thomas. Cicho o czymś szeptali i śmiali się. Kiedy nas zobaczyli, przestali. 
-Na co masz ochotę?-zapytał blondyn zaglądając do lodówki.
-Cokolwiek.-odparłam siadając obok Rose.



***



Cały dzień leżałam z Paul'em w łóżku i oglądaliśmy jakieś głupie filmy i seriale. Wieczorem blondyn odwiózł mnie do domu. Pożegnałam się z nim i weszłam do domu. W salonie siedziała Ally i Evan. 
-Hej.-powiedziałam siadając obok mojego brata.
-Gdzie byłaś cały dzień? Martwiliśmy się o ciebie.-powiedział Evan cały czas patrząc na ekran telewizora.
-Tak się wszyscy martwiliście, a nikt nie zadzwonił zapytać gdzie jestem, co robię i czy jeszcze w ogóle żyję.-powiedziałam sarkastycznie.
-Po co mielibyśmy dzwonić jakbyś nie żyła? I tak przecież nie odebrałabyś telefonu.
-Jesteś idiotą.-powiedziałam i poszłam na górę. Wzięłam długą kąpiel, potem rozczesałam i wysuszyłam włosy i ubrałam się w piżamę. Zmęczona nieprzespaną wcześniej nocą, położyłam się wcześniej...
Jednak mój sen nie trwał długo. Obudził mnie mój dzwoniący telefon. Jeśli Paul znów chce mnie gdzieś zabrać, mógłby to zrobić w dzień. Nie otwierając oczu odszukałam telefon i odebrałam.
-Halo?-zapytałam zaspanym głosem. 
-Alex?-usłyszałam głos Rose.
-Nie.-odparłam ziewając.-Czego chcesz Rose?
-Dylan do ciebie nie dzwonił?-zapytała zdziwiona.
-Czemu miałby to robić, skoro jest na mnie obrażony nie wiadomo o co? 
-Jego ojciec miał wypadek. Nie żyje.
Na słowa mojej przyjaciółki, natychmiast usiadłam wyprostowana na łóżku. 
-Powiedź, że żartujesz. Rose, cholera, jeśli to jest jakiś żart, to nie śmieszny.-powiedziałam.
-Chciałabym żartować.-odparła smutno. 
W głowie miałam kompletną pustkę. Nie wiedziałam, co mogłabym teraz powiedzieć, albo co zrobić. 
-Alex, jesteś tam?-zapytała Rose, po dłuższej chwili ciszy. 
-Jestem.
-Jutro po południu jest pogrzeb. Pójdziesz?
-Jasne. Przyjedziecie po mnie?-zapytałam.
-Będziemy o 14. Pa.-powiedziała i się rozłączyła. 
Westchnęłam cicho i opadłam z powrotem na poduszkę. Nie wiedziałam, że Dylan ma ojca... To znaczy, każdy go ma, ale Dylan nigdy o nim nie wspominał. Myślałam, że jego rodzice rozwiedli się, czy coś. Przewracałam się z boku na bok i nie potrafiłam znaleźć wygodnej pozycji do zaśnięcia. Nagle do mojego pokoju ktoś wszedł.
-Alex?-usłyszałam Evan'a.-Śpisz?
-Nie.
Usłyszałam jego kroki, a zaraz potem poczułam, jak materac mojego łóżka ugina się. 
-Dylan do ciebie dzwonił?
-Nie, a do ciebie?-zapytałam.
-Tak. Wiesz, że...
-Tak, wiem.-przerwałam mu w połowie zdania. 
Zrobiło mi się smutno. Dyl zadzwonił do wszystkich oprócz mnie? Dlaczego? Co mu zrobiłam? Evan położył się obok mnie i przytulił.
-Nie martw się i spróbuj zasnąć.-wyszeptał cicho do mojego ucha. 
Westchnęłam cicho/
-Kocham cię.
-Ja ciebie też siostra.
Zamknęłam oczy, jednak nie zasnęłam. 



***


Kolejny rozdział bez Dylan'a...
Wiem, nienawidzicie mnie...
Ale w następnym postaram się, żeby był ❤
Przepraszam, że każdy kolejny rozdział jest coraz krótszy...
Mam zaplanowaną prawie całą przyszłość, a nie mam pojęcia co pisać w teraźniejszości...
Mam też wrażenie, że każdy kolejny rozdział jest coraz gorszy :(

Ten rozdział pisałam go na sprawdzianie z historii
Dzięki kochane za to, że jesteście ze mną! 
Jak zaczynałam, myślałam, że nikt nie będzie tego czytać, a tu proszę...
Ktoś taki jednak się znalazł, co mnie bardzo cieszy. 
 Następny rozdział 25.11. (środa)
Najwyżej znowu będę pisać na lekcjach ❤
Buźka kochane! ❤


❤❤❤



Do następnego ❤